Kierowcy ciężarówek - czy bohaterowie mogą już odejść?
Cicha armia Polaków, Bułgarów i Białorusinów zapewnia, że przepływ towarów nie zatrzymuje się nawet podczas pandemii.
Wielu z nich nie potrzebuje standardów socjalnych i legalnej płacy - tak dziś Zachód komentuje sytuację na rynku transportowym. Wszystko dlatego, że na kurczącym się rynku przewozów, przewoźnicy z byłego bloku wschodniego stanowią poważną konkurencję dla Zachodu.
Dumping socjalny był zarzucany już od dawna. Po to m.in. przepisy tzw. pakietu mobilnego. Wygląda na to jednak, że teraz to już za mało, aby ochronić rynek pracy państw tzw. "Starej Unii". Nikt nie patrzy już teraz, na to, że Wschód jest ogromnym rynkiem eksportowym dla Zachodu, bo zachodnie fabryki stoją.
To co dzieje się obecnie na gospodarczych rynkach świata zadziwia i nie daje żadnej gwarancji stabilności. Pokazał to wczorajszy spadek cen ropy naftowej, który sięgnął dna.
Do niedawna pisaliśmy o tym, że brakuje miejsc parkingowych dla ciężarówek. Teraz parkingi pustoszeją, nikt już nie protestuje, że nie ma gdzie stanąć ciężarówką. Zamknięte toalety też za chwilę przestaną być problemem, gdyż w dobie kryzysu nikt tak na prawdę nie będzie się tym przejmował.
Niemieckie media wskazują na ciężarówki z innych państw, jako źródło kłopotów transportowych Zachodu. Wywiad, jednego z niemieckich dziennikarzy, z polskim kierowcą ujawnia, że zarabia on teraz 2800 złotych, co stanowi równowartość nieco mniej niż 620 euro, plus wydatki, około 1000 euro, które stanowią główną część jego zarobków. Te wydatki, to kwota, jaką kierowca otrzymuje "pod stołem". Przykład bułgarskiego kierowcy odkrywa jeszcze smutniejsza prawdę. W Bułgarii płaca minimalna wynosi około 280 euro miesięcznie i nikogo nie dziwi tak niskie wynagrodzenie.
Z reguły kierowcy ciężarówek, z Europy Wschodniej, otrzymują minimalną płacę tylko w swoim kraju ojczystym, około 570 euro miesięcznie. Do tego dochodzą "wydatki", czyli dieta przeznaczona na wyżywienie kierowców w drodze.
Według ekspertów branżowych trudno jest pokryć koszty w cenie 1,25 euro za kilometr i odpowiednio zapłacić kierowcom. Ale ceny na fracht już wynoszą około 80 centów, a słyszy się że duże firmy proponują jeszcze mniej. W czasach Covid-19, wojna cenowa pogłębia się. Na giełdach towarowych ceny frachtów spadły do 51 centów.
- Musimy jak najszybciej zwalczyć dumping społeczny, byśmy mieli sytuację po kryzysie, w której niemieckie MŚP mogą nadal istnieć - mówi Dirk Engelhardt, szef Federalnego Stowarzyszenia Transportu Drogowego, Logistyki i Utylizacji (BGL).
Z prawnego punktu widzenia ciężarówka z zagranicy może odbyć maksymalnie trzy podróże w ciągu siedmiu dni w Niemczech, zanim będzie musiała wrócić do swojego kraju. Zdaniem ekspertów i kierowców wiele ciężarówek zarejestrowanych w Europie Wschodniej prawie bez przerwy przejeżdża przez terytorium federalne. Często zdarza się również naruszenie ustawowych czasów prowadzenia pojazdu i okresów odpoczynku. Federalny Urząd Transportu Towarowego (BAG), który jest odpowiedzialny za nadzór. BAG sprawdził około 550 000 ciężarówek w 2018 r. Codziennie po niemieckich drogach jeździ około miliona ciężarówek. - Tam, gdzie nie ma kontroli, nie ma poszanowania dla prawa - mówią przedstawiciele służb kontrolujących. Zatem można się spodziewać, że elementem ochrony rynku, staną się w najbliższym czasie jeszcze częstsze kontrole na drogach.
W firmach transportowych coraz mniej spotyka polskich kierowców, są już zbyt drodzy. Zamiast tego częściej widać Litwinów, Ukraińców, a nawet Kazachów. Michael Wahl z projektu "Sprawiedliwa mobilność" mówi, że spotkał już Filipińczyków, którzy byli zatrudnieni przez polskiego spedytora i którzy przewozili części w imieniu niemieckiej firmy. Byli w drodze przez 18 miesięcy - i cały czas spali w swojej ciężarówce.
Tani kierowcy nie są jedynym zmartwieniem zachodnich organizacji transportowych. Francuzi idą jeszcze dalej. Stowarzyszenie transportowe OTRE napisało specjalny list do sekretarza stanu ds. Transportu Jean-Baptiste DJEBBARI, aby umożliwić zawieszenia kabotażu we Francji na okres 6 miesięcy. Około 80 procent francuskich firm transportowych doświadczyło gwałtownego spadku zamówień.
W tej chwili szczególnie niepokojąca dla kierowców jest niepewność. Nikt nie wie, w jaki sposób na pracę wpłynie sytuacja z koronawirusem, ale przede wszystkim spadek zamówień i obniżka wynagrodzeń.