Kradną samochody

Jakie auta i gdzie zginęły w Polsce w 2018 roku?

Najpopularniejsze marki samochodów, które lubią złodzieje.

 

Według najnowszych danych Policji, w Polsce w roku 2018 skradziono 9215 samochodów – o 827 mniej niż w 2017 r. Oznacza to, że każdego dnia w ręce złodziei wpadało średnio aż 25 aut. Najwięcej kradzieży odnotowano w Warszawie i ościennych powiatach (2689). Jeśli chodzi o ranking kradzieży według województw, to przoduje w nim mazowieckie (3075 skradzionych aut z uwzględnieniem danych z Komendy Stołecznej oraz Komendy Wojewódzkiej w Radomiu), które wyprzedza woj. śląskie (909 pojazdów) i dolnośląskie (874).

Najmniej aut skradziono (tak jak w latach poprzednich) w woj. podkarpackim (Komenda Wojewódzka w Rzeszowie informuje jedynie o 73 takich przypadkach). Regionem, w którym najbardziej zmalała aktywność złodziei samochodów, było Opolskie ze spadkiem liczby kradzieży o ponad 40 proc. Procentowo największy wzrost przypadków kradzieży odnotowano z kolei na Podlasiu – Komenda Wojewódzka Policji w Białymstoku wskazała 171 przypadków kradzieży w stosunku do 117 w 2017 r. (+ 31,58 proc.).

Kradzieże samochodów 2018

Samochody kradną zorganizowane grupy przestępcze. Tworzą je członkowie specjalizujący się w poszczególnych branżach złodziejskiego rzemiosła. Można wśród nich wyróżnić osoby zajmujące się włamaniem do auta i uruchomieniem go, „wozaków” przewożących samochód z miejsca kradzieży na z góry upatrzony parking, „rozbieraków” zajmujących się demontażem pojazdu i paserów mających na celu zalegalizowanie samochodu na podstawie fałszywych dokumentów.
Mało pocieszającą informacją dla kierowców jest z pewnością ta, że nie ma w zasadzie zabezpieczenia, które jest w stanie zapobiec kradzieży. Złodzieje inwestują w urządzenia i oprogramowanie i są w stanie zneutralizować immobiliser, wyeliminować autoalarm komunikujący się z szyną CAN pojazdu oraz włączyć zapłon. O forsowaniu zamków nie warto nawet wspominać, bo te pokonywane są za pomocą szperaków i łamaków, które niszczą wewnętrzne mechanizmy. Systemy kradzieży bezkluczykowej (na walizkę) są dostępne tylko dla najbardziej wyspecjalizowanych i najbogatszych amatorów cudzej własności. Mimo to takich kradzieży jest coraz więcej.

– W związku z techniką kradzieży samochodu z systemem keyless, która polega jedynie na wzmocnieniu sygnału z oryginalnego kluczyka czy karty, co pozwalaj otworzyć drzwi i uruchomić silnik auta, złodzieje muszą od razu przewieźć pojazd do „dziupli” i przystąpić do demontażu. W przypadkach aut wyposażonych w system monitoringu kończy się to interwencją naszych jednostek i policji w miejscu bezpośredniego przebywania przestępców, dzięki namierzeniu auta z dokładnością do kilku centymetrów. Finalnie amatorzy cudzej własności trafiają za kratki, a pojazdy zwracane są w ręce prawowitych właścicieli – wyjaśnia Dariusz Kwakszys z firmy Gannet Guard Systems.

Zwraca uwagę, że kradzież „na walizkę” jest dla złodziei bardziej ryzykowna. Kradnąc pojazdy klasyczną metodą odstawiają bowiem auta do „ostygnięcia” np. na niestrzeżone parkingi i po kilkudziesięciu godzinach obserwacji są w stanie ustalić, czy pojazdy nie mają systemu lokalizacji i nie są namierzane przez ekipę firmy oferującej monitoring. W przypadku kradzieży auta z keyless narażają się na zatrzymanie na gorącym uczynku.

– Od wielu lat obserwujemy zjawisko zainteresowania wśród złodziei markami niemieckimi i japońskimi. W ostatnim czasie odnajdowaliśmy m.in. skradzione audi, bmw i volkswageny. Łupem złodziei padały również wyposażone w nasz system lexusy, mazdy czy toyoty. Co ciekawe, sporym zainteresowaniem – szczególnie w przypadku przywłaszczeń – cieszą się fordy mustangi, które wynajmowane w wypożyczalniach na fałszywe dokumenty nie trafiają w określonym terminie do prawowitych właścicieli. Dopiero interwencje naszych grup poszukiwawczych pozwalają na zwrot przywłaszczonego mienia – wyjaśnia Dariusz Kwakszys.