Rosyjskiej ropy nie zastąpimy inną
PiS coraz mocniej naciska na koncerny paliwowe, by zmieniły strukturę dostaw ropy. Eksperci branży tymczasem ostrzegają przed odcięciem się od dotychczasowych kontrahentów.
Z wypowiedzi polityków uzasadniających odwołanie szefa Orlenu Igora Chalupca wynika, że rząd oczekuje większego uniezależnienia się spółki od rosyjskich dostawców. Obecnie ten przerabiający rocznie ponad 14 mln ton ropy koncern praktycznie w całości zaopatrywany jest przez rurociąg Przyjaźń. Zdaniem ekspertów odejście od dotychczasowych kontrahentów to ekonomiczne samobójstwo.
Drożej za mniejsze dostawy
– Należałoby się zastanowić, jak Rosjanie zareagują na ograniczenie zakupów, czy przypadkiem nie podwyższą cen. To mogłoby się na nas źle odbić – uważa Maciej Janiec, niezależny konsultant rynku paliwowego.
Rosja inwestuje w nowe magistrale. Jedna na wschód, do Chin o przepustowości 60 mln ton ropy na rok. Druga z Bułgarii do Grecji na 70 mln ton.
– Dzięki nim już za 3-4 lata Rosjanie będą mieli silniejszą pozycję konkurencyjną – twierdzi Igor Chalupec.
Według Janusza Szuma, byłego przedstawiciela Jukosu w Polsce, powinniśmy zawierać z Rosjanami długoterminowe kontrakty.
– Jeśli teraz nie zapewnimy sobie dostaw, później nam ropy zabraknie – ostrzega.
Na rosyjskiej ropie powinno nam zależeć, bo jest najtańsza. Różnica w cenie pomiędzy ciężką ropą typu Urals a pochodzącą z Morza Północnego lekką ropą Brent sięga 3–4 dolary na baryłce. Do tego trzeba doliczyć 1–2 dolary kosztów frachtu. Sprowadzenie średniej wielkości tankowca (120 tys. ton) będzie więc kosztowało o blisko 5 mln dol. więcej niż zakup takiej samej ilości ropy transportowanej Przyjaźnią.
Czy jednak zaopatrywanie się w blisko 96 proc. ropy w dążącej do poszerzania politycznych wpływów Rosji jest bezpieczne? Według byłego wicepremiera Janusza Steinhoffa, mamy tu dużo korzystniejszą sytuację niż w przypadku uzależnienia od dostaw rosyjskiego gazu. W sytuacji awaryjnej możemy sięgnąć po statki praktycznie w każdej chwili.
– Możliwości przeładunkowe gdańskiego Naftoportu pozwalają na pełne zaopatrzenie kraju w ropę drogą morską. W latach 70. mieliśmy nawet własne tankowce – zauważa Steinhoff.
Taka sytuacja już miała miejsce w połowie lat 90. Awaria rurociągu Przyjaźń wstrzymała dostawy na blisko 3 tygodnie.
– W ciągu 3–4 dni kupiliśmy ponad milion ton ropy, którą sprowadzono morzem. Ciągłość produkcji była zachowana – przypomina Janusz Szum.
Na razie w kierunku dywersyfikacji dostaw zmierza konkurent Orlenu – gdańska Grupa Lotos. W ubiegłym roku spółka sprowadziła 2 statki z 2 mln baryłek ropy z Kuwejtu. Teraz negocjuje kontrakt długoterminowy. Ubiegłoroczna dostawa miała być testem na opłacalność przedsięwzięcia. Wyników analizy Lotos jeszcze nie przedstawił. Strategia spółki mimo to zakłada, że do 2012 roku dostawy z innych kierunków niż Rosja i Petrobaltic mają sięgnąć 40 proc. przerabianej w Gdańsku ropy.
Dla Orlenu szansą dywersyfikacji byłoby doprowadzenie do Płocka rurociągu Odessa-Brody. Inwestycję wstrzymuje jednak niezdecydowana postawa Ukrainy. Przynajmniej 4–5 lat musi także upłynąć, by spółka mogła sprowadzać paliwo po ewentualnym zakupieniu własnych złóż.
źródło: Adam Woźnika Gazeta Prawna