Fotoradardy należy stawiać tam, gdzie zapewniają bezpieczeństwo

Fotoradardy należy stawiać tam, gdzie zapewniają bezpieczeństwo

- Niedopuszczalna jest sytuacja, w których gminy ustawiają mandaty w miejscach bezpiecznych, w których nigdy nie dochodziło do wypadków, ale "mandatonośnych" - powiedział portalowi RynekInfrastruktury.pl Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli.

W opublikowanym przed kilkoma dniami raporcie nt. stanu bezpieczeństwa na polskich drogach, NIK wnioskuje m.in. o włączenie Inspekcję Transportu Drogowego do struktur policji, a także o to, by zabrać gminom uprawnienia do używania mobilnych fotoradarów. Ta ostatnia kwestia na nowo ożywia niekończącą się burzliwą dyskusję nt. zasadności i metod używania fotoradarów.

Z jednej strony, mamy w 2013 r. na polskich drogach zginęły 3 291 osoby. W latach 2001-13 śmierć na drodze poniosło 63 950 osób, a 753 650 osób odniosło rany. Praktycznie wyłączną przyczyną wypadków są alkohol i brawura (a często jedno i drugie). Fanów Roberta N. "Froga" na polskich drogach nie brakuje. Jednocześnie, w dość powszechnym odczuciu społecznym, fotoradary traktuje się jako niesprawiedliwy ukryty podatek - synonimem zwiększania daniny publicznej, którą karze się Bogu ducha winnych kierowców. Z drugiej jednak strony - nie brakuje jednak w skali całego kraju gmin, które, jeśli leżą na ważnych szlakach tranzytowych, traktują mandaty jak skarbonki do zarabiania pieniędzy i, w skrajnych przypadkach, opierają na wpływach z fotoradarów swoje budżety.

Co na to wszystko NIK? - Fotoradardy powinny stać tam, gdzie zapewniają bezpieczeństwo. Sygnalizowaliśmy w raporcie, żeby odebrać strażom gminnych prawo do stosowania radarów mobilnych. W toku sporządzania naszego raportu okazało się bowiem, że bardzo często dochodzi do sytuacji, w których fotoradary są stawiane w miejscach, gdzie w ogóle nie dochodziło do wypadków. Ujawnialiśmy sytuacje, że straże gminne pierwotnie ustawiały radary w miejscach autentycznie niebezpiecznych, ustalonych z policją, a następnie, w ciągu dnia, po cichu przestawiała je w miejsce „mandatonośne”. Sytuacje takie miały zazwyczaj miejsce na końcu formalnie zabudowanego terenu, gdzie występuje formalne ograniczenie prędkości, ale nie ma żadnych zabudowań i nigdy nie dochodziło tam do wypadków. Tam były jednak umieszczane fotoradary, bo kierowcy w naturalny sposób tam zaczynają przyspieszać - powiedział portalowi RynekInfrastruktury.pl prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.

Jego zdaniem, zupełnie czym innym jest natomiast kwestia montowania fotoradarów stacjonarnych, które nie powinny wzbudzać kontrowersji. - Apelujemy do samorządów: drogie miasta i gminy, zajmijcie się bezpieczeństwem obywateli. Zaletą fotoradarów stacjonarnych jest to, że montowane są w miejscach, gdzie jest autentyczne zagrożenie na drodze. Taki fotoradar nie będzie zaskoczeniem dla kierowcy, co więcej: wyrobi nawyk spowolnienia i na trwale wprowadzi bezpieczeństwo w ruchu - dodał Krzysztof Kwiatkowski. Rozmowa z prezesem NIK odbyła się podczas Kongresu Infrastruktury Polskiej w Krakowie.

NIK w swoim raporcie zwróciła uwagę, że stan bezpieczeństwa na polskich drogach w ostatnich 10 latach ulegał poprawie: roczna liczba śmiertelnych ofiar wypadków spadła bowiem o 41%, a rannych o 31%.


4trucks.pl / rynekinfrastruktury.pl