Martwy zakaz wjazdu dla tirów

Martwy zakaz wjazdu dla tirów

Zakaz wjazdu dla tirów w godzinach szczytu do stolicy, który tuż przed wyborami wprowadził komisarz Kazimierz Marcinkiewicz, okazał się fikcją. Policja i Inspekcja Transportu Drogowego nie potrafią upilnować kierowców

Już od ponad roku ciężarówki ważące więcej niż 16 ton teoretycznie nie mogą wjeżdżać do Warszawy w godz. 7-10 i 16-20. Kazimierz Marcinkiewicz, który przed wyborami podawał to ograniczenie jako jeden z sukcesów swoich krótkich rządów w stolicy, liczył, że z tego powodu zmniejszą się korki na ulicach. Tirów jest nieco mniej niż przed wprowadzeniem zakazu, ale kierowcy ciężarówek nadal notorycznie go łamią.

Codziennie setki z nich blokują przejazd kierowcom samochodów osobowych m.in. w al. Krakowskiej, na Łopuszańskiej, w Al. Jerozolimskich, na Wisłostradzie, na Trasie Armii

Krajowej czy na Trasie Toruńskiej. Tylko część z nich ma za szybą żółte identyfikatory C16, które Zarząd Dróg Miejskich wydaje m.in. firmom budowlanym czy kurierskim. Uprawniają one do wjazdu do stolicy przez całą dobę. Wczoraj na skrzyżowaniu al. Krakowskiej i Łopuszańskiej liczyliśmy tiry łamiące zakaz. Między godz. 8.45 i 9 od strony Janek wjechało 11 wielkich ciężarówek bez identyfikatorów. Część z nich miała zagraniczne rejestracje - słowacką czy francuską.

Niewykluczone, że wkrótce jeszcze więcej tirów pojawi się też na Wisłostradzie na Bielanach. Dziś zostanie otwarty po niespełna rocznym remoncie wiadukt na wysokości Lasu Bielańskiego. Na zachodni wiadukt, którym prowadził ruch w obu kierunkach, ciężarówki nie mogły wjeżdżać. Na odremontowanej estakadzie takich ograniczeń już nie ma.

Okazuje się, że Inspekcja Transportu Drogowego i policja organizowały częste kontrole ciężarówek tylko po wprowadzeniu ograniczeń. - Nie mamy tylu policjantów, żeby non stop pilnować rogatek stolicy. Musimy głównie jeździć do wypadków i kolizji. W miarę możliwości staramy się jednak sprawdzać, czy kierowcy tirów nie łamią zakazu wjazdu w wyznaczonych godzinach - zapewnia podinspektor Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki. Podobnie tłumaczą się w Inspekcji Transportu Drogowego. Jej rzecznik Alvin Gajadhur mówi, że na całym Mazowszu pracuje tylko 30 inspektorów. Starają się oni kontrolować tiry na rogatkach, wracając lub jadąc na inne kontrole. Łamiącym zakaz wlepiają 250-złotowe mandaty. Rzecznik liczy jednak, że niedługo kontrole będą częstsze. W ciągu kilku miesięcy liczba inspektorów ma się podwoić. Na razie prowadzony jest nabór.



źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna