Prędkość demonizowana
- Kamery pokazały, że przecenialiśmy znaczenie prędkości. Mnóstwo wypadków powodują kierowcy zajęci rozmową przez telefon, wysyłaniem SMS-ów, obsługą radia czy nawigacji. Rejestratory nie są też w stanie wyłowić kierowców jadących pod wpływem alkoholu czy narkotyków - komentuje Edmund King, szef Royal Automobil Club Foundation promującej w Wielkiej Brytanii bezpieczną jazdę. - By przekonać się, jak te czynniki wpływają na bezpieczeństwo na drodze, trzeba zwiększyć liczbę kontroli policyjnych. Tymczasem w brytyjskiej drogówce pracuje dziś o 11 proc. mniej policjantów niż w 1997 roku. Policja rzadziej też kontroluje trzeźwość. Kilka lat temu wydawało się, że mnogość kamer wykluczy konieczność tak częstych interwencji.
King przyznaje, że kamery i fotoradary mają w Wielkiej Brytanii wielu zajadłych wrogów. Stowarzyszenie Brytyjskich Kierowców ocenia, że w ciągu dekady przyczyniły się one do śmierci 5500 osób.
źródło: moto.gazeta.pl